jak Lala wylała...

Lalka śpi. Leży w łóżku i kaszle, kaszle, kaszle... z rosnącym niepokojem słuchamy tego z drugiego pokoju przez nianię elektroniczną. W końcu stwierdzam, że muszę tam iść. Podchodzę, biorę Ją na ręce. Lalka wykonuje ostatnie kszalnięcie, po czym zaczyna pawiować na wszystko w koło - ściany, podłoga, drzwi, Lalka i MaTolek przy okazji są (delikatnie mówiąc) mocno zabrudzone. Wszystko na wpół śpiąc, raczej nieprzytomnie.
W takich momentach myślę sobie - co by było jakbym akurat nie weszła, jakby "na śpiocha" poszło, a Lalka na placach spała. Bujam się pomiędzy roztkliwieniem, a koniecznością ogarnięcia pobojowiska. Nagle dobudzona Lala, poszerzająca swój zasób słów na Teletubisiach, których życiowym celem jest  tworzenie tubisiowego soku i ronienie go z misek, trochę pyta, trochę komentuje ze zdziwieniem: "ooooo, wylałam?!"
No wylałaś, Maleńka, ciężko się nie zgodzić. I nie poczuć.  Sprowadzona do parteru przez dziecięcy komentarz skupiam się na sprzątaniu, a nie na roztkliwianiu. Ot, życie.

Komentarze