dzień matki


Wyszło słońce! Pierwszy raz od prawie miesiąca jest piekny, słoneczny dzień! Zabieram zachrychane dzieci i idziemy na spacer. A z racji tego, że promienie dodały mi energii, opiszę dzień matki, który wcześniej umknął mi w natłoku wrażeń różnych.

 
Otóż niedawno w Polsce był dzień matki. Wcześniej - był niemiecki dzień matki (do kilku lat wstecz naiwnie myślałam, że wszystkie kraje mają to święto tego samego dnia). Najmądrzej wykombinowali sobie to Finowie. U nich dzień matki jest świętem ruchomym i zawsze przypada w sobotę - tak, żeby każde dziecko mogło spędzić ten dzień z mamą. I rzeczywiście WSZYSTKO jest tego dnia zamknięte, a komunikacja miejska kursuje wedle świątecznych rozkładów. Wiem na pewno, bo siedem lat temu przyszło nam do głowy wybrać sie tego dnia do sklepu. Najpierw nie mogliśmy zrozumieć dlaczego autobus nie przyjeżdża (co się w Finalndii nigdy nie zdarza), a potem kompletnie zgłupieliśmy przy markecie, który był zamknięty na trzy spusty bez żadnej informacji o przyczynach. Ale jak już nam ktoś wytłumaczył to zjawisko, to zaakceptowaliśmy i polubiliśmy ten stan rzeczy. 
W czasie niemieckiego święta byliśmy w Polsce, więc nie wiem jak tu wyglądają "obchody". Wiem na pewno, że musiałam mieć głupią minę jak dostałam od syna laurkę...

Zabrakło mi... hm... polskiego?

Komentarze

Prześlij komentarz