i po sylwestrze...


Sylwester, sylwester i po sylwestrze.... Petardy, race, zimne ognie i inne takie, mają to do siebie, że zostawiają po sobie śmietnik w postaci tektury wszelkiego koloru oraz plastiku. Po sylwestrze zostają dodatkowo butelki, kieliszki, kartony, a często nawet talerzyki. Rok temu przeżyliśmy potężny szok w czasie spaceru noworocznego. Wydawało nam się, że - tak jak w Finlandii - służby porządkowe w nocy doprowadzą otoczenie do ładu. Niespodzianka. Tu nikt nie sprząta ani pierwszego, ani drugiego, ani nawet trzeciego dnia nowego roku. Tektury leżą, chłoną wilgoć, rozlatują się, przyczepiają do opon, rozjeżdżają po całym mieście. Jest... dosyć paskudnie. W tej tonie papieru walają się potłuczone butelki, resztki kieliszków i ciężko iść na spacer z dziećmi bez strachu, że któreś nie zrobi sobie krzywdy.


Nie ma wyjścia - chodzimy, uważamy, wybieramy mniej zaśmiecone trasy i patrzymy pod nogi, a nasze dzieci śmieciolubne grzebią w tym wszystkim z lubością i wybierają "miecze świetlne" i "superstrzałki".  Po dwóch dniach doglądania TOlków, grzebiących w posylwestrowych resztkach, spokojnie moglibyśmy otworzyć sklepik z zapomnianymi i przegapionymi petardami w stanie nienaruszonym.


Niebezpieczne jest życie nurka śmieciowego.

Komentarze