plany

Z moimi planami jest tak, że na ogól wychodzi zupełnie inaczej, niż sobie wyobrażałam.
Plan na dziś był taki: wstaję, ćwiczymy z Lalą potem odpoczywamy, idziemy na długi spacer i po Tolka do szkoły.
Plan długofalowo-przeprowadzkowy był taki, że ktoś wynajmie mieszkanie, w którym mieszkamy i odkupi od nas kuchnię.
A wyszło jak zawsze.
Lala od kilku dni coraz bardziej się zaziębia. Dziś w nocy zaziębienie przeszło w koszmarny kaszel i o spaniu nie było mowy. Tym samym odpadł plan długiego spaceru. Rano było tak źle, że w biegu ubieraliśmy się i gnaliśmy do pediatry. Dostaliśmy dużo różnych lekarstw i zaleceń i na razie jesteśmy uziemione.
Plan długofalowy poszedł jeszcze gorzej, bo mieszkanie - i owszem - został wynajęte, ale bez kuchni. Tak więc mamy naszą piękną, robioną na miarę zabudowę kuchenną zdemontować i zabrać sobie w trzy diabły. Na salą myśl o rozłączaniu tego i znoszeniu na parter, robi mi się słabo...

Na pocieszenie zostaje mi kwitek z apteki, który zawsze podnosi mnie na duchu. Pisałam już kilkakrotnie, że tutaj leki dla dzieci są refundowane w 100%. Czytam sobie co "kupiłam", sprawdzam ile powinnam zapłacić (72,78 E), ile zapłaciłam (0 E). I lżej mi się na duszy robi. Małe, a cieszy.


Teraz mam plan, żeby wyleczyć Lalę i sprzedać kuchnię. Zobaczymy co z tego wyniknie.

Komentarze